Śląska Prohibicja i Morski Zając przygotowują swoje ogródki

Aktualności

Śląska Prohibicja i Morski Zając przygotowują swoje ogródki

Od soboty znów będą czynne ogródki gastronomiczne. Jak na powrót do „życia” szykują się lokale? Zapytaliśmy o to restauracje: Śląską Prohibicję z Katowic i Morskiego Zająca znajdującego się w Kuźnicy.

Wszystkie ręce na pokład! Od kilku tygodni prężnie działamy przy porządkach, pracach ogródkowych czy malarskich, aby przyjąć naszych gości z należytą starannością. Niezależnie od stanowiska wszyscy przygotowujemy restauracje na nowe otwarcie po tak długim czasie. Jednak podczas lockdownu nie czekaliśmy bezczynnie. Odbyliśmy różne szkolenia o winach i alkoholach. Nasi kucharze i cukiernicy przygotowali również nową kartę, w której widnieją znane wszystkim klasyki jak i nowe, autorskie dania. Z niej również szkolona jest obsługa sali. Mamy przyjemność spotkać się i próbować nowych dań tak, aby kelnerzy dobrze poznali nowe propozycje i byli przygotowani na ewentualne pytania i perfekcyjną prezentację pozycji z karty. Przez zamknięcie zmiana personelu była nieunikniona i wciąż aktywnie poszukujemy kucharzy, którzy zechcą z nami współpracować. Nie daliśmy się pandemii, to najważniejsze, wciąż jesteśmy pełni energii i chęci do działania, a czytając komentarze gości, którzy nie potrafią doczekać się naszego powrotu otrzymujemy ogromne wsparcie. Z niecierpliwością czekamy na ruch w restauracji, huczne rozmowy gości i ich opinie na temat naszych dań. Cały czas pamiętamy jednak o panującej pandemii i nie przestajemy dbać o bezpieczeństwo. Zachowujemy wszystkie wprowadzone wcześniej normy sanitarne – mówi Aleksandra Mucha, dyrektor zarządzająca restauracji Śląska Prohibicja.

Jak mają się zatem przygotowania nad morzem?

Przygotowania do otwarcia restauracji po tak długim lockdownie to jak otwieranie jej na nowo, po raz pierwszy. Kucharze opracowali sezonowe menu, tak aby zaskoczyć nowymi smakami. Porcelana i sztućce czekają wypolerowane na pierwszych gości. Wyposażenie jest przygotowane na wielogodzinne gotowanie, a restauracja lśni. Zastanawiamy się jednak czego możemy spodziewać się po gościach? Hucznych odwiedzin i braku wolnych stolików? Kolejek przed lokalem? Szczerze mówiąc – na to właśnie liczymy. Czy jesteśmy gotowi? Robimy wszystko co w naszej mocy, aby zapanować nad chaosem, który wdarł się do nas w kwietniu 2020. Przy przyjmowaniu gości nie zapominamy jednak o panującym reżimie sanitarnym, dbamy o wszystkich. Bezpieczeństwo jest dla nas na pierwszym miejscu. Przejście z przygotowywania posiłków na wynos to niebo a ziemia w porównaniu do przyjmowania gości w restauracji. Jednak od tego jesteśmy i to właśnie uwielbiamy. Podczas zamknięcia nie próżnowaliśmy, przeszliśmy szkolenia i warsztaty, by móc zapewnić odwiedzającym najwyższy poziom obsługi. Powoli, do magazynów pakujemy opakowania na wynos. Na tarasie Morskiego Zająca w końcu tętnić będzie życie, więc szykujemy stoły i krzesła, sadzimy zioła w donicach i szukamy kolejnych, nowych, nietuzinkowych rozwiązań. Nie zdradzę szczegółów, ale mamy na to piękny plan! Przed kucharzami również wielkie wyzwanie – nie pakowanie dań do jednorazowych opakowań, a szykowanie talerzy, które „zaspokoją” również oko. Dania a’la cart niekiedy są wieloskładnikowe, złożone – trzeba to bardzo dokładnie zaplanować, zorganizować przestrzeń i ludzi. Sytuacja z personelem jest trudna, mamy nasz stały team, ale też i nowych pracowników, czujemy jednak, że na szczyt sezonu to wciąż za mało. Mamy poczucie, że lockdown spowodował, że spora część osób z branży gastronomicznej po prostu odeszła – mówi Klaudia Świerczyńska, manager restauracji Morski Zając.