Praca ponad miarę

Wydarzenia

Praca ponad miarę

30 października 2017

Nagrodą za dobrą pracę jest.. jeszcze więcej pracy. Wiedzą o tym doskonale właściciele restauracji i szefowie kuchni (zresztą często to te same osoby). Smaczniej, lepiej, jeszcze więcej, aby klienci byli zadowoleni, a lokal się rozwijał. Tak się zaczyna walka, która nie ma końca. Razem z nią często po cichu pojawia się pracoholizm. Działalność gastronomiczna szczególnie mu sprzyja.

Powody? Są ich setki. Kiedy rodacy zasiadają do stołu wigilijnego, wielu kucharzy i restauratorów pracuje. W Sylwestra czy Wielkanoc podobnie. Maj – komunie. Lato to czas wypoczynku, ale nie dla gastronomii, która działa na pełnych obrotach. Weekendy – w kuchni wrze, bo goście czekają. Wesela, stypy i tak w kółko Macieju. Nieregulowany czas pracy, największy nawał obowiązków wtedy, gdy inni odpoczywają, świadomość, że trzeba ciągle być na bieżąco z trendami i się dokształcać, wreszcie natrętne myśli, że czegoś mogę nie dopilnować w kuchni, czyli potrzeba samodoskonalenia i permanentny stres – wszystkie te czynniki sprzyjają popadnięciu w pracoholizm. Psychologowie alarmują, że co dziesiąty Polak odczuwa nadmiernie silną potrzebę pracy Bez dużego ryzyka pomyłki można użyć stwierdzenia, iż w kuchni ten odsetek jest znacznie większy. Dla zatrudnionych w niej osób Kodeks Pracy często nie ma znaczenia. Liczy się tylko ten drugi człon. Rozwojowi nałogu sprzyja specyfika zawodów, które wymagają dyspozycyjności, systematyczności oraz dobrej organizacji pracy. Idealnie w te kryteria wpisuje się profesja szefa kuchni. Ponadto, według badań Centrum Badania Opinii Społecznej, najbardziej narażeni na pracoholizm są właściciele dobrze prosperujących firm, osoby na stanowiskach kierowniczych. Owa przypadłość częściej spotyka kobiety. Zdaniem dr. Jarosława Strzelca, ordynatora Kliniki Psychiatrycznej i Terapii Uzależnień Inventiva w Tuszynie k. Łodzi, pracoholizm jest chorobą, którą trzeba leczyć. Najczęściej dotyka ona osoby młode i ambitne, nastawione na sukces zawodowy, nawet za cenę utraty zdrowia. – Fakt, że ktoś dużo pracuje, nie oznacza od razu, iż jest pracoholikiem. Nie jest nim przecież osoba, która w pracy spędza wiele czasu dlatego, bo jej każą, a jak wychodzi do domu, czuje ulgę. Pracoholicy przedkładają obowiązki zawodowe ponad inne relacje i czynności – uważa Iwona Niemczewska, szef kuchni i właścicielka szczecińskiej restauracji Z drugiej strony lustra. Trudno nie przyznać jej racji, ponieważ z naukowego punktu widzenia pracoholizmem nazywa się rodzaj uzależnienia psychicznego, objawiającego się obsesyjną i wewnętrzną potrzebą ciągłego wykonywania pracy kosztem innych czynności, również rodziny, snu czy odpoczynku. Pracoholika cechuje brak umiaru, irracjonalne przywiązanie do pracy, ciągłe myślenie o niej oraz nieumiejętne korzystanie z wolnego czasu. Z czasem dni wolne powodują poczucie dyskomfortu, a chwile poświęcone na czynności niezwiązane z pracą traktowane są jako stracone, bo bezproduktywne. Myśl o czekających obowiązkach zawodowych staje się obsesją.

RYZYKO ZAWODOWE

– Pracoholizm jest wpisany w naszą pracę. Jeszcze kilka lat temu nikogo nie dziwiło, że szef kuchni czy jego zastępca pracują po 16 godzin dziennie, a nawet dłużej. Znam ludzi z branży, którzy potrzebowali na początku kulinarnej czy zarządczej drogi przejść przez ten etap kariery zawodowej. Ważne, że w porę się opamiętali – mówi Bogdan Gałązka, szef kuchni i właściciel Gothic Cafe & Restaurant w Malborku. – Pracoholizm jest zjawiskiem dość powszechnym w naszej branży. Wynika z kilku powodów. Po pierwsze – brakuje profesjonalnych kadr, co jest wynikiem licznej emigracji, słabego systemu kształcenia i oferowanych warunków pracy na poszczególnych stanowiskach w kuchni. Po drugie – gastronomia bardzo dynamicznie rozwija się, a w związku z tym powstaje wiele lokali o coraz wyższym standardzie oraz wysokich aspiracjach zarówno kucharzy jak i właścicieli. Po trzecie – chodzi o ambicję osób, dążących do sławy i samorealizacji – mówi Joanna Ochniak, przewodnicząca Komitetu Międzynarodowego Dnia Szefa Kuchni World Chefs Association. – Z pasji oraz chęci udowodnienia sobie, że jesteśmy dobrzy, czasami nie potrafimy nawiązać lub utrzymać dobrych relacji w życiu prywatnym i wówczas uciekamy w pracę, w której czujemy się bezpiecznie. To prowadzi także do pracoholizmu – dodaje Iwona Niemczewska. Krzysztof Szulborski, prezes Stowarzyszenia Kucharzy Polskich, zwraca uwagę na fakt, że kucharze i ich szefowie to w większości osoby, które swój zawód wybrały świadomie, wiedząc co ich czeka. Paradoksalnie taka świadomość sprzyja wpadnięciu w nałóg. Ludzie myślą – masz, czego chcesz i biorą na siebie coraz więcej. Bogdan Gałązka uważa, iż pracoholizm może wynikać również z braku profesjonalizmu. – Ludzie pracują zbyt wiele, bo nie potrafią przyrządzać przygotowanego menu, odpowiednio się zorganizować, nie mają współpracowników, którzy pomogą. Tymczasem szef kuchni powinien być dobrym managerem, umieć delegować swoje obowiązki, być osobą odpowiedzialną i zachowywać trzeźwość sytuacji – twierdzi.

STAN AMBIWALENCJI

Praca stała się podstawowym wyznacznikiem większości sukcesów człowieka, również tych związanych z życiem rodzinnym i towarzyskim. Jest zatem dziedziną aktywności, która jest bardzo pożądana. To sprawia, że pracoholizm jest jedynym uzależnieniem, do którego ofiary nie wstydzą się przyznać. Czasami nie próbują go ukrywać czy maskować; wręcz przeciwnie, demonstrują, by spotkać się z uznaniem i aprobatą społeczną. Część uzależnionych bardziej podkreśla dobre strony zapracowania – zyski przekładające się na dobrobyt materialny, interpretując je jako przejaw odpowiedzialności i troski o najbliższych. Znamienne, że do pracoholizmu chętniej przyznają się młode osoby, znajdujące się na początku kariery zawodowej. Maciej Grubman, mistrz świata w BBQ, uważa, że wydłużony czas pracy jest koniecznością, powiązaną z wielką miłością do swej profesji. Nie zna żadnego kucharza, który osiągnął jakikolwiek sukces, pracując przepisowe osiem godzin na dobę. – A czy to pracoholizm? Zapewne wielu z nas będzie się bronić przed takim stwierdzeniem – przekonuje. Postawa akceptacji poświęcenia zawodowi jest powszechna wśród młodych kucharzy. Z czasem – na szczęście – staje się rzadsza. Wraz z wiekiem i doświadczeniem trudniej się przyznać do pracoholizmu. Skłonności ku niemu – co naturalne – też się osłabiają. – Dzięki Bogu pracuję tylko sześć miesięcy w roku. I jest to czas ogromnego wysiłku, ale jak pomyślę w lipcu przy pełnej restauracji o zbliżającej się jesieni i zimie – co dla mnie oznacza długie wakacje gdzieś w świecie – jestem natychmiast zmotywowany do pracy po 18 godzin na dobę – mówi Bogdan Gałązka. Czyli półroczny zawrót głowy to jeszcze nie nałóg. – Osobiście nie czuję się pracoholiczką. Wszystkie swoje projekty wykonuję z pasją i pełnym zaangażowaniem, to mój świadomy wybór i styl życia, który przyjęłam ponad 12 lat temu. Znajomi zwracają mi uwagę, że pracuję zbyt dużo. Ja jednak czerpię z mojej aktywności dużo radości, energii i satysfakcji. Osobiście wciąż mam wrażenie, że jeszcze sporo czasu nie wykorzystuję w pełni. Posiadam oczywiście swój własny mały świat, w którym  odpoczywam, jednak jest on sferą prywatną, którą rzadko się dzielę – przyznaje Joanna Ochniak. Od nadmiernego zaangażowania w obowiązki zawodowe odżegnuje się również IwonaNiemczewska. – Co prawda jestem  mocno zaangażowana w pracę, ale potrafię się wyłączyć i podróżować. Oczywiście po jakimś czasie nawet na wyjeździe zaczyna mi brakować pracy, ale to nie jest uzależnienie, a raczej przyzwyczajenie do działania – zapewnia.

URWAĆ GŁOWĘ HYDRZE

Nie tylko w Polsce, ale i Europie pracoholizm jest zjawiskiem nasilającym się. Wysoka konkurencja na rynku pracy, a co za tym idzie rywalizacja, są najlepszymi pożywkami dla nałogu. Nie należy tego bagatelizować, tylko z nim walczyć. Pracoholizm to uzależnienie, a każde uzależnienie jest chorobą, którą trzeba leczyć. – Odpowiednim modelem życia jest znalezienie równowagi między pracą a życiem prywatnym i odnalezienie w tym szczęścia. Ci, którym udaje się osiągnąć ten stan, stają się często dużo lepszymi fachowcami i cieszą się uznaniem wśród kolegów po fachu oraz młodych adeptów sztuki kulinarnej. Płacą często za to cenę tzw. popularności, jednak z perspektywy czasu, to oni będą w przyszłości wygranymi, bo pozostawią po sobie następców. Znam wielu takich szefów i to ich stawiam za wzór młodym kucharzom – przekonuje Joanna Ochniak. – Dzisiaj wiele osób spędza mnóstwo czasu w pracy i dlatego jest ważne, abyśmy ją lubili. Nie ma też nic złego w tym, że w życiu prywatnym o niej pomyślimy czy porozmawiamy. Trzeba jednak zachować umiar, zdrowy rozsądek. Jeśli nie potrafimy pójść do kina, porozmawiać ze znajomymi na tematy niezwiązane z pracą to mamy problem i warto zdać sobie z tego sprawę – dodaje Iwona Niemczewska. Zdaniem Bogdana Gałązki najważniejsze jest stworzenie dobrego zespołu. Musi być tzw. team spirit. – Ze współpracownikami dzielę się kompetencjami. Dzięki temu nie muszę myśleć o wszystkim. Skupiam się na określonych zadaniach. Mamy do siebie ogromne zaufanie. Gdyby nie ono, musiałbym mieszkać w restauracji czy na zamku – mówi. Wszystkie powyższe opinie są bardzo dojrzałe, graniczące wręcz z wnioskami i radami specjalistów od uzależnień. Kiedy jednak praca staje się obsesją, a inne sfery życia przestają mieć znaczenie, warto pomyśleć o rozmowie z lekarzem. Skoro problem ma podłoże psychiczne, psychoterapia jest niezbędna. Ważne, aby w codziennym życiu pojawił się czas na odpoczynek, realizację pasji, sport i rodzinę. W końcu nie samym jedzeniem człowiek żyje. Pozostaje jeszcze inna strawa.

Autor: Rafał Boruc

Fot. Shutterstock