Zanim widelec dotknie talerza, zanim zmysły uruchomią lawinę kulinarnych wspomnień – najpierw jest on – aparat. A raczej smartfon, a jeszcze dokładniej: tryb portretowy, światło dzienne i tło w stylu „rustic chic”. Żyjemy w czasach, w których jedzenie nie tylko ma smakować – ma wyglądać jak milion lajków.
Nie oszukujmy się – kontent żyje dziś krótko. Uwaga odbiorcy? Tyle, co mrugnięcie. Żeby zatrzymać wzrok scrollującego Instagrama homo sapiens 2025, danie musi być piękne. A nawet bardziej niż piękne – musi być instagrammable. To nie przypadek, że danie o nazwie „cloud pancake” zdobywa więcej serc niż niejeden viralowy kotek. My, ludzie, jesteśmy po prostu estetami. Jemy oczami – i to dosłownie.
KOLOR, KONTRAST, KOMPOZYCJA – ZŁOTE ZASADY JEDZENIOWEGO VIRALU
Co sprawia, że niektóre dania stają się viralowe? Klucz tkwi w trzech magicznych C: color, contrast, composition. Kolor przyciąga wzrok. Kontrast dodaje dynamiki. A kompozycja? To już wyższa szkoła jazdy – tutaj każdy liść kolendry ma swoje miejsce.
Zacznijmy od koloru. Tęczowe bajgle, różowe latte, zielone smoothie bowls z kiwi ułożonym w kształt kwiatu lotosu. Barwy natury (lub e-numery w natarciu) wciągają bardziej niż reality show o gotowaniu. Potem mamy kontrast – złocista panierka na czarnym talerzu, jaskrawy sos na białej piance burraty – to jak haute couture na talerzu.
Co z kompozycją? Tu rządzi symetria (albo pozorna niedbałość w stylu „to tak po prostu upadło i wygląda genialnie”). W dobie Instagrama każdy kucharz staje się trochę scenografem, a każde danie – planem zdjęciowym.
ESTETYKA JEDZENIA JAKO NARZĘDZIE MARKETINGOWE
Z perspektywy marketingowej estetyka talerza to nie fanaberia – to strategia. W erze, w której rekomendacja znajomego z Instagrama bywa silniejsza niż reklama w prime time, wartość Instagrammable food rośnie jak ciasto drożdżowe.
Zjawisko to świetnie wykorzystują nowoczesne restauracje – nie tylko fine dining. Lokale casualowe, food trucki, kawiarnie z matchą – wszyscy grają w tę samą grę: zrób to tak, żeby ludzie chcieli to sfotografować. To nie przypadek, że powstało stanowisko „food stylisty”, a restauracje inwestują w marmurowe blaty, złote sztućce i idealne światło w godzinach lunchowych.
Dobry „instagramowalny” talerz to darmowy marketing. Klient staje się ambasadorem marki, jego zdjęcie staje się reklamą, a hasztag z nazwą lokalu to cyfrowa wersja „tu byłem, tu jadłem, polecam”. Co więcej – estetyka jedzenia wpływa realnie na jego odbiór smakowy. Badania pokazują, że to, jak coś wygląda, zmienia nasze odczucie smaku. Czyli jeśli coś wygląda lepiej – smakuje lepiej. Taka magia percepcji.
NIE TYLKO JEDZENIE – TO LIFESTYLE
Instagrammable food to już nie tylko kwestia gastro – to styl życia. Kultura wizualna, która wpływa na to, co jemy, gdzie jemy i z kim. To moment celebrowania siebie, chwili, estetyki codzienności. A przy okazji – świetne pole do działań marketingowych: kolaboracje z markami, limited edition dania, akcje sezonowe, storytelling przez food styling.
Jednak – i tu apeluję jako dyrektor marketingu, ale też człowiek – pamiętajmy, że za tym perfekcyjnym zdjęciem często stoi sztab ludzi. Kucharz, który przez 15 minut układał mikroliście. Kelnerka, która szukała najlepszego kąta światła. I klient, który od zimnej zupy woli dobry kadr.
PODSUMOWANIE
Instagrammable food to więcej niż trend. To język wizualny, łączący smak z estetyką, biznes z emocją, codzienność z celebracją. To potężne narzędzie marketingowe, które – jeśli zostanie dobrze wykorzystane – przekształca restaurację w rozpoznawalną markę, a jedno zdjęcie w tysiące gości.
Zatem – gotujcie pięknie, stylizujcie z rozmachem i pamiętajcie: światło naturalne to Wasz najlepszy przyjaciel. I niech feed Wam sprzyja.
Kinga Rylska
Head of Marketing
Food Town Fabryka Norblina
Bibi’s Cafe Bar i Donkey Shoe Speakeasy
Restauracja Dialog
Oprac. red.