Kiedy dziś mówimy „osiedle” albo „biurowiec przyszłości”, coraz rzadziej myślimy o szklanych wieżowcach i recepcjach w marmurze. Coraz częściej pytamy: gdzie tu można zjeść śniadanie? Złapać dobrą kawę w biegu? Wypić kieliszek naturalnego wina i pogadać z sąsiadem? Brzmi trywialnie? Być może. A jednak to właśnie gastronomia, kultura codzienności i szeroko rozumiany lifestyle stają się dziś punktem wyjścia w projektowaniu nowoczesnych przestrzeni miejskich.
I nie chodzi tu o gastroinwestycje w sensie ścisłym. Mowa o całych, wielofunkcyjnych projektach typu mixed-use, które mają ambicję nie tylko zmieniać krajobraz miast, ale także nasze podejście do życia, jedzenia i wspólnoty. Dzisiejsze „miasta” nie zaczynają się od fundamentów – zaczynają się od kawiarni. I choć architekci mogą w tym momencie przewracać oczami, z perspektywy osoby od dekady zajmującej się tworzeniem konceptów gastronomicznych, miejsc i doświadczeń – to nie jest przesada. Jeśli już na etapie projektu myślimy nie tylko o metrażu, ale o emocjach, rytmie dnia, potrzebie bliskości – to nie mówimy o budynkach. Mówimy o doświadczeniach. A te, jak wiadomo, zaczynają się przy stole, albo przy barze.
Na przykład Dolne Młyny w Krakowie. Przez lata miejsce to funkcjonowało jako oddolna przestrzeń kultury alternatywnej – bary, techno, kraftowe piwo. Dziś przechodzi metamorfozę i staje się inwestycją mixed-use z prawdziwego zdarzenia. Ale zamiast wszystko wyczyścić i wstawić galerię handlową czy biurowiec z sieciówką w lobby – zdecydowano uszanować ducha tego miejsca i dopisać do niego nowy kontekst.
W parterach budynków mieszkalnych – dopracowane koncepty gastronomiczne i usługi codziennego użytku. A w sercu inwestycji? Nie lobby, nie recepcja. Tylko… food hall.
Świadomy wybór. To właśnie gastronomia – w swojej nowoczesnej, jakościowej odsłonie – staje się dziś najskuteczniejszym narzędziem budowania relacji z miastem. Nie billboard. Nie aplikacja. Nie taras widokowy. ylko dobry ramen, kieliszek pet-nata, muzyka na żywo i życzliwe spojrzenie zza baru.
Gastronomia to dziś język porozumienia, waluta zaufania i – nie przesadzę – test autentyczności. W przeciwieństwie do biura czy siłowni, do restauracji nikt nie przychodzi z obowiązku. To wybór. A wybór jest dziś walutą lojalności. W Warszawie tuż przy Rondzie Daszyńskiego – w miejscu, gdzie puls miasta nie zwalnia nawet o drugiej nad ranem powstaje Noho One. To duży kompleks mieszkaniowy w segmencie premium, ale „premium” nie oznacza żyrandola z dmuchanego szkła i limonkowej panna cotty z azotem. Oznacza jakość, która coś znaczy. A sens – w tym kontekście – to budowanie mikrospołeczności wokół codziennych rytuałów. Partery, które żyją: z gastronomią, lokalnym rzemiosłem, usługami, kulturą, przestrzenią spotkań.
Czym dziś właściwie jest luksus, jeśli nie możliwością wyboru? Z kim zjesz kolację, kogo spotkasz po drodze, gdzie spędzisz wieczór? Czym dziś jest gościnność? I co ma z nią wspólnego deweloper? Odpowiedź: wszystko. Gościnność nie kończy się na serwetce i kelnerze z wyćwiczonym uśmiechem.
To dziś znacznie szersze pojęcie. Obejmuje sposób projektowania przestrzeni, selekcję najemców, relacje z mieszkańcami, kulturę obsługi, system rezerwacji, playlistę w łazience. Gościnność w projektach mixed-use nie zamyka się na drzwiach restauracji – to postawa, która przenika cały projekt. Od zieleni, przez dostępność, aż po detale architektury codzienności. W dobrze zaprojektowanej inwestycji nie chodzi tylko o to, żeby gość był zadowolony. Chodzi o to, żeby chciał wrócić. I przyprowadzić znajomych.
To zresztą lekcja, którą warto odnieść również do hoteli. Choć branża hotelowa flirtuje z gastronomią i designem od lat, zbyt wiele obiektów nadal traktuje restaurację jak obowiązkowy dodatek. Tymczasem to właśnie dobre śniadanie, świetna kawa i wieczorne aperitivo mogą zadecydować o tym, czy gość wróci – nie konferencja, nie łazienka w marmurze.
Jeśli „zysk” rozumiemy wyłącznie jako przychód z najmu metra kwadratowego – gastronomia może wydać się ryzykowna. Ale jeśli zysk to siła miejsca, lojalność mieszkańców, liczba odwiedzających, social buzz, jakość relacji – dobre gastro jest najlepszą lokatą. Gościnność to nie usługa. To kultura. I o tym, jak się czujemy w danym miejscu, decyduje nie metraż, a emocje. Nie wystarczy zbudować ładny budynek. Trzeba zaprojektować życie, które się w nim wydarzy.
Kinga Rylska
Dyrektor ds. Strategii & Experience
Hospitality & HoReCa
NOHO Investment
Oprac. red.