Zanim napisałem ten felieton, długo myślałem nad tym, co mnie samego motywuje do tego, by wciąż przebywać w miejscu w którym jestem – nierzadko istnym piekle. W kuchni naprawdę trzeba być zmotywowanym, w innym razie po prostu nie przetrwasz.
MOTYWACJA? CO TO ZNACZY DLA NAS, KUCHARZY?
Uważam, że każdy z nas powinien wypowiedzieć się indywidualnie. Jednakże wszyscy posiadamy wspólną cechę, która zaprowadziła nas właśnie do kuchni – pasję. Satysfakcja z tego, co robimy jest podstawowym bodźcem do działania. Zadowolony gość, samodoskonalenie, wygrana walka z czasem – to daje prawdziwego „kopa”.
Czasem więcej nie trzeba, ale czy na pewno?
Nie będę odkrywcą pisząc, że najbardziej rozpoznawalną formą motywowania pracowników są oczywiście premie, wzrost wynagrodzenia…po prostu pieniądze.
Zdarzają się również wynagrodzenia w formie wyjazdu za granicę, opłaconego stażu w dobrej restauracji, kolacja rozpoznawcza z pracodawcą lub szkolenia.
Nie ukrywam, że polski system motywacyjny stanowczo różni się od zachodniego modelu. U nas praktykowane są głównie premie pieniężne. Uważam jednak, że ta forma motywacji nie pozwala pracownikowi na rozwój i jest jedynie chwilowym bodźcem do kolejnych aktywności.
Dobrą formą pobudzenia pracownika jest staż w innej restauracji. Korzystają przy tym dwie strony. Pracownik, który poznaje nowe metody pracy, techniki czy produkty. Zyskuje dzięki temu doświadczenie, które będzie mógł wykorzystać po powrocie do lokalu. Pracodawca pozyska zaś zadowolonego pracownika, zaangażowanego i chętnego do poszukiwania innowacji.
MOTYWACJI PREMIOWANEJ MÓWIĘ NIE
Na pewno jest to miły gest ze strony pracodawców, ale mimo wszystko to właśnie zróżnicowane formy nagradzania mają pozytywny skutek dla obu stron. Nie w każdym jednym przypadku motywacja premiowana działa tak samo skutecznie na wszystkich.
Jednym z wielu czynników wpływających na to jest stanowisko i hierarchia pracowników. W przypadku restauracji mamy chefa, sous chefa, junior sous chefa, kucharza, kucharza produkcyjnego, pomoc kuchenną, zmywakowych i wiele innych osób, które wpływają na sukces restauracji. Każdy z osobna wykonuje inne zadania, posiada inne obowiązki z których jest rozliczany. Na sukces w restauracji pracuje zespół czyli grono osób, które pracują dla dobra ogółu. Dlaczego o tym wspominam? Pamiętajmy, że nie zawsze premie pieniężne prowadzą do podwyższenia motywacji i wydajności pracownika. Wiem doskonale, że tego rodzaju „wyróżnienie” może wręcz obniżyć „loty” pracownika.
Nieodpowiednia i niedostosowana forma wynagrodzenia jest w stanie zniechęcić do dalszej pracy nawet największego hobbistę. „Dlaczego on dostał więcej? Za co? ”, „Pracowałem jak wół, a nie dostałem nic. On bujał się cały miesiąc i dostał premię” – słyszałem to nie raz i jeszcze nie raz będę słyszał. Z własnego doświadczenia mogę zapewnić Was, że zdecydowanie więcej zyskałem, wyjeżdżając do Włoch na zbiór letnich trufli, niż z 500 zł, które nawet nie wiem, na co przeznaczyłem.
ZBYT NISKIE LUB ZBYT WYSOKIE WYNAGRODZENIE
W przypadku zbyt niskiej płacy pracownik nigdy nie będzie czuł się wystarczająco zmotywowany. Cały czas się stara, a nie zostaje doceniony. Również przy zbyt wysokim wynagrodzeniu, które najczęściej pojawia się jednorazowo, zwykle pojawia się pytanie – Czy tylko ten jeden raz wykonałem to dobrze? Całe to zjawisko możemy poprzeć teorią sprawiedliwości Adamsa, amerykańskiego psychologa urodzonego w Belgii, który opiera się na założeniu, że ważnym czynnikiem motywacji, efektywności i zadowolenia jest indywidualna ocena przez pracownika sprawiedliwości czy słuszności otrzymanej nagrody.
POWSZECHNOŚĆ PREMII
Myślę, że należy zwracać szczególną uwagę na częstotliwość przyznawania nagród pieniężnych. Pamiętajmy, że z biegiem czasu przestaną traktować ją jako nagrodę za ciężką pracę. Spowoduje to tzw. „obniżenie lotów”. A co się stanie, jeśli nagle zdecydujemy się odebrać im ten „dodatek”? Może poczują się ukarani i przejdą do postawy roszczeniowej? Całkowicie stawiam na zróżnicowany system premiowania, oparty na potrzebach pracowników i ich pracodawców. Może warto zorganizować zebranie, porozmawiać i wspólnie zdecydować o modelach motywowania? Może należy pomyśleć o indywidualnościach, które budują sukces restauracji?
DLA MNIE PREMIA NIE ISTNIEJE
Pieniądze nigdy nie będą dla mnie motywacją do pracy. Posiadam pasję, którą chcę rozwijać i jeśli mój pracodawca pomaga mi w samodoskonaleniu, niezależnie od formy, jestem w pełni usatysfakcjonowany. Wierzę w mądrość pracodawców, ale również to od nas – pracowników – wszystko zależy. Jeśli będziemy zgadzać się na motywowanie nas w sposób, który nam nie odpowiada, nigdy nie poczujemy satysfakcji z wykonanych działań.
GRZEGORZ MARZEJON
Sous Chef restauracja L’Entre Ville w Sopocie
Fot. Grzegorz Witt/fb@ikonanikona