Tadeusz Olszański: Pora na muzeum

Felieton

Tadeusz Olszański: Pora na muzeum

Właśnie się dowiedziałem, że uznawany powszechnie za jednego z najlepszych na świecie mistrzów kuchni, Hiszpan Ferran Adria organizuje w Barcelonie Muzeum Gastronomii. Do tej pory jeździł po całym świecie, prowadził warsztaty kulinarne, wykładał, bo wszędzie go zapraszano, ale zrobiło mu się tego dość. A że jest zamożny, więc postanowił swoje zasoby zainwestować w nowe, interesujące i wielce pożyteczne przedsięwzięcie. W muzeum połączone z restauracją.

Przejął znajdujący się w centrum Barcelony budynek La Buligrafia, w którym znajdowała się zamknięta swego czasu jego restauracja El Bulli. Teraz nie tylko restauracja wznawia działalność, ale na znajdujących się w sumie 4000 m2 powstaną muzealne sale wystawowe oraz specjalna kuchnia, w której będą prowadzone kulinarne eksperymenty. Dzieje hiszpańskiej gastronomii, przeszłość i nowoczesność w jednym miejscu, plus znakomita restauracja dla zwiedzających gości.

To nie pierwsza tego typu inicjatywa. W Europie są tego typu placówki. W centrum Aten, przy Rynku, działa ekskluzywna Mouzenides Travel, która poczynając od zwiedzania sal wystawowych przedstawiających dzieje kuchni greckiej, przekształca się w kierowaną przez szefa kuchni wycieczkę na zakupy po żywność na znajdującym się tuż obok targowisku, a potem jest lekcja kulinarna, wspólne gotowanie i oczywiście posiłek, włącznie z bogatą degustacją greckich win. Koszt – bagatela – 100 euro! I trzeba się zapisywać, bo chętnych z reguły jest więcej niż miejsc.

W Pradze inaczej. Prywatne muzeum, też w sercu stolicy, bo na Hradczańskiej Starówce, pokazuje jak, czym i co jedzono od prymitywnych czasów po dzień dzisiejszy. I jest tylko barek z piwem, bo bez tego Czesi nie wytrzymują zwiedzania. W Budapeszcie z kolei powstało klasyczne Muzeum Hotelarstwa i Gastronomii. Węgrzy byli pierwsi z tego typu kulturową instytucją. Muzeum powstało za socjalizmu, w 1966 r., z inicjatywy słynnej kucharskiej rodziny Gundelów, przy pełnym państwowym wsparciu. Rozpisałem się o tym jak to jest zagranicą, ale akurat mamy dobry okres na upamiętnianie przeszłości i powstaje u nas sporo różnych nowych muzeów. Nie ma jednak wśród nich poświęconego dziejom polskiej kuchni i gastronomii. Dzięki inicjatywie prywatnej w zeszłym roku otwarto wprawdzie w Warszawie dwa muzea polskiej wódki, co zauważyliśmy przy naszym stoliku, ale to inna broszka. Bo przecież jeśli idzie o historię jedzenia i rozkwitu gastronomii w Polsce, jest co przypomnieć i pokazać. Od „Uczty Królów” w 1364 r. na Wawelu poczynając, po dzisiejszy dzień ogromnego rozkwitu.

Ogromne bogactwo kulinariów w naszej historii, mnóstwo polskich potraw, galeria mistrzów kuchni, godne są upamiętnienia. I jest jeszcze literatura z wersetami Adama Mickiewicza o bigosie w „Panu Tadeuszu”! Nic tylko wybierać, skomponować scenariusz i zgromadzić eksponaty. Czekam więc z niecierpliwością, kto pierwszy zgłosi się z pomysłem Muzeum Polskiej Sztuki Kulinarnej plus restauracja oczywiście z naszą kuchnią. Najwyższa i dobra zarazem pora ku temu!

TADEUSZ OLSZAŃSKI
publicysta, krytyk kulinarny,
dziennikarz, autor licznych książek