W Kairze na oczach całego świata rozgrywają się dramatyczne wydarzenia, które nazywane są już rewolucją egipską.
Jak donosi Reuters, w stolicy Egiptu szerzy się panika i niepokój z powodu narastającego chaosu oraz braku sił porządkowych. W wielu dzielnicach dochodzi do ulicznych starć, protestów i demonstracji, aktów wandalizmu i podpaleń. Uzbrojone bojówki plądrują domy i sklepy. Brakuje żywności, również w hotelach. Ludzie ustawiają się w kolejkach, by coś zdobyć, a ceny skoczyły nawet 50-krotnie. W czwartek w nocy na przedmieściu Kairu podpalony został hipermarket Hyper One. Ludzie uciekali z niego, wybijając okna. To nie pierwszy taki przypadek. Kilka dni temu splądrowano też hipermarket sieci Carrefour i kilkadziesiąt innych placówek handlowych w Kairze. Wiele sklepów jest nieczynnych, zdemolowanych, a największe centra handlowe zrujnowane. Na wezwanie Bractwa Muzułmańskiego tworzą się komitety dzielnicowe do obrony przed rabusiami. Organizują je wolontariusze z szeregów ugrupowania.
Mnożą się przypadki agresji wobec dziennikarzy zagranicznych. Według telewizji Al-Arabija i Al-Dżazira zwolennicy Mubaraka (prawdopodobnie prowokatorzy ze służb specjalnych) atakują hotele, ścigając zagranicznych reporterów i korespondentów. Mają miejsce pobicia i aresztowania. W czwartek wojsko zatrzymało pięciu polskich dziennikarzy. MSZ zaapelowało do pracowników mediów, by unikali przebywania w centrum Kairu do czasu uspokojenia sytuacji w tym rejonie.
Premier Donald Tusk oraz MSZ apelują o wstrzymanie się z decyzją o wyjeździe do Egiptu.
(Źrodł: Wprost.pl)