Rzadko pijemy piwo w pubach i restauracjach. Z raportu Brewers of Europe wynika, że na Starym Kontynencie rzadziej robią to tylko Litwini, Łotysze i Estończycy. Powodów jest co najmniej kilka. Domowa konsumpcja wygrywa z gastronomiczną nie tylko ze względów oszczędnościowych, ale też często z powodu niezbyt atrakcyjnej oferty lokali. Kompania Piwowarska podjęła działania, które mają to zmienić, i postanowiła rozśpiewać puby. Efekty są obiecujące.
Podczas gdy w weekendy frekwencja w polskich pubach jest przyzwoita, w pozostałe dni tygodnia liczba klientów mocno spada.
– Długo zastanawialiśmy się, co zrobić, by przyciągnąć klientów do pubów nie tylko w weekendy. Pomysł wspólnego śpiewania zrodził się latem tego roku. Grupa naszych pracowników śpiewała przy gitarze w pubie przy plaży. Z czasem zaczęli do nich dołączać inni, lokal zapełnił się do ostatniego miejsca i rozkręciła się niesamowita impreza. W pubach obok było pusto – wspomina Grzegorz Drob, kierownik kanału sprzedaży w Kompanii Piwowarskiej.
Udany eksperyment ze wspólnym śpiewaniem zachęcił Kompanię Piwowarską do zorganizowania cyklicznych imprez ze śpiewem i piwem w rolach głównych – Tyskie w rozśpiewanym Gronie. Zaangażowano kapelę, która ma w repertuarze największe polskie i zagraniczne szlagiery – od „Małgośki” Maryli Rodowicz po „Laylę” Erica Claptona. Wydano 900 śpiewników, które udostępniono konsumentom w lokalach. W połowie sierpnia ruszył cykl biesiad, który objął 58 punktów gastronomicznych ze Śląska i okolic. W kameralnych koncertach wzięło udział ponad 2 500 konsumentów. Koncerty odbywały się od wtorku do niedzieli, tak by zachęcić konsumentów do odwiedzania lokali nie tylko w dni największej frekwencji. Informowały o tym ulotki, plakaty i standy.
Dzięki pomysłowi Kompanii Piwowarskiej wspomniane lokale stały się atrakcyjnym miejscem spędzania wolnego czasu. Ponad 80 proc. gości zaangażowało się we wspólne śpiewanie. Koncerty miały trwać dwie godziny, jednak często przedłużały się do trzech, a nawet czterech godzin. Zaś śpiewniki, które na początku traktowano z rezerwą, stały się fantastycznym gadżetem – często po koncercie goście zabierali je do domu.
– Bisom nie było końca. Kapela bywała wymęczona, ale tym młodym ludziom naprawdę się chciało. Podobnie jak gościom pubów, w których panowała swojska atmosfera. Konsumenci mieli czuć się dobrze i tak właśnie było. Na salach panowała radość i otwartość. To dlatego nie proponowaliśmy ani wielkich koncertów, ani popularnego gdzie indziej karaoke. Nasze zaproszenie było proste – przysiądź się z kumplami i pośpiewaj z nami przy Tyskim – tłumaczy Grzegorz Drob.
Gastronomowie szacują, że podczas imprez organizowanych przez Kompanię Piwowarską frekwencja i konsumpcja były o 50% wyższe niż w czasie normalnego funkcjonowania lokalu, bez atrakcji w postaci koncertu. W jeden wieczór sprzedawano tyle piwa, ile normalnie w ciągu 2-3 dni.
Seria rozśpiewanych spotkań przy Tyskim w lokalach Śląska i okolic zakończyła się pod koniec października. Akcja dała na tyle dobre efekty, że przedstawiciele Kompanii Piwowarskiej chcą podobne spotkania organizować w przyszłości również w innych regionach kraju.