Hotele, restauracje, punkty handlowe, centra turystyczne – nad morzem rekrutacje do pracy trwają pełną parą. Sezon lada moment, a sytuacja przedsiębiorców wciąż nie jest dobra.
Widzimy pewien ruch pracowniczy skierowany w stronę kurortów nadmorskich, ale spodziewano się, że osób gotowych do pracy będzie więcej. Należy więc już zawczasu obalić takie twierdzenie, że w tym roku hotelarstwo, gastronomia i handel będą przebierać w kandydatach przez to, że jest napływ uchodźców. To nieprawda. Pracodawcy muszą przygotować dobrą ofertę – mówi Dorota Siedziniewska – Brzeźniak, ekspert rynku pracy. Sezon nad morzem zaczyna się od czerwca, ale w niektórych punktach usługowych i hotelach nabory „na sezon” trwają od połowy kwietnia.
Trudno jeszcze przewidzieć jak wyglądać będzie zbliżający się wielkimi krokami sezon wakacyjny – przedsiębiorcy spodziewają się mniejszej ilości turystów z zagranicy, ale sporego obłożenia ze strony Polaków. Przewidując problemy z rekrutacją, wiele hoteli, restauracji czy obiektów handlowych już w kwietniu rozpoczęło poszukiwania pracowników na sezon wakacyjny.
Sektor turystyczny jest rozczarowany tym, że kandydatów do pracy jest mniej niż się spodziewano – mówi Dorota Siedziniewska – Brzeźniak, ekspert rynku pracy i prokurent w spółce Idea HR Group. Osoby, które po 24 lutego trafiły do Polski to uchodźcy wojenni, a nie ekonomiczni. Widzimy, że są to osoby, które bardzo chcą być niezależne i starają się, by szybko znaleźć pracę i godnie żyć w Polsce. Sporo osób z województwa zachodniopomorskiego czy lubuskiego podejmuje pracę w kurortach nadmorskich, ale nie możemy mówić o szturmie. Sytuacja wygląda tak, że nabór idzie bardzo powoli, co martwi sektor turystyczny, który od czerwca spodziewa się dużej ilości turystów.
Brak dużego zainteresowania pracą nad morzem przekłada się na zmianę stawek dla pracowników. Obecnie trudno znaleźć oferty poniżej 25 złotych netto za godzinę pracy. Mowa zarówno o gastronomii, hotelarstwie jak i handlu czy obsłudze turystycznej.
Stawki rosną i będą rosnąć. To kwestia tego, że pracowników jest mało, a potrzeby przedsiębiorców duże. Myślę, że sektor turystyczny bardzo poważnie zastanawia się jak skłonić uchodźców wojennych, szczególnie kobiety, do podejmowania pracy w kurortach – dodaje ekspertka.
Przedsiębiorcy chcą, by pracownicy z Ukrainy zobowiązali się, że zostaną z nimi przynajmniej do końca września. Czy to możliwe?
Do agencji rekrutacyjnych zgłaszają się przedstawiciele hoteli oraz punktów handlowych. W poważnym klinczu znajdują się także sieci dyskontowe, które oferują swoim pracownikom dodatki do wynagrodzeń jeżeli „na sezon” zdecydują się na przeprowadzkę do pracy nad morze. Pilnie poszukiwani są także kucharze, którym oferuje się naprawdę zawrotne stawki, a i tak ich zatrudnienie nie jest sprawą prostą.
Sytuacja gospodarcza zmusza przedsiębiorców do bardzo poważnej analizy kosztów, w tym kosztów pracowniczych. Spodziewamy się więc, że wzrost wynagrodzeń za pracę sezonową będzie tym większy, im mocniej rosnąć będzie presja ze strony klientów i pracowników. Trudno wyobrazić sobie, by restauracja nad morzem nie miała w sezonie pełnej obsady kelnerskiej czy żeby hotel nie był odpowiednio posprzątany. Przed przedsiębiorcami więc kilka tygodni naprawdę gorączkowych rekrutacji – dodaje Siedziniewska – Brzeźniak. Przedsiębiorcy są gotowi do elastycznego działania np. idą na rękę pracownikom z Ukrainy i wypłacają im pensje w trybie tygodniowym. Jest jednak pewne oczekiwanie, że taki pracownik zostanie w hotelu czy w restauracji przynajmniej do końca września. Dla osób z Ukrainy to poważne zobowiązanie i bardzo często nie są one chętne wiązać się na tak długo, nie wiedząc czy zaraz nie wrócą do ojczyzny. Przed nami pasjonujący sezon nad morzem. Dla rynku pracy będzie to gigantyczne wyzwanie.
Źródło: pr-progres.pl