13 grudnia 1981 r. komunistyczne władze Polski wprowadziły stan wojenny. Dziś przypada 43. rocznica tamtych tragicznych wydarzeń, o których warto przypominać, nie tylko pokoleniu Zet. Dobry handlowiec (kupujący taniej, sprzedający drożej – co jest przecież esencją wolnego handlu) był wtedy nazywany spekulantem, a zatrzymany przez Milicję Obywatelską lub Służbę Bezpieczeństwa często ponosił odpowiedzialność karną.
Półki sklepowe świeciły pustkami, w „mięsnych” hakami. Wędliny i inne produkty, dostępne w nielicznych sklepach, sprzedawane i tak były na kartki. Musztarda oraz ocet były jedynymi produktami, które wypełniały regały. Bardzo popularne były bary mleczne, szybkiej obsługi — szczególnie te zlokalizowane blisko dworców PKS i PKP. Tam zazwyczaj można było zjeść proste, domowe, tradycyjne obiady typu: pierogi, flaki czy galaretę.
Wydawaniem paszportów dysponowały jedynie służby bezpieczeństwa, a ich otrzymanie było zależne od „widzimisię” oficerów. Opozycjoniści i szczególnie ludzie młodzi będący na tzw. celowniku nie otrzymywali zgody na wyjazd za granicę.
Wobec takiej rzeczywistości społeczeństwo coraz bardziej zaczynało się buntować. Komunistyczne władze za pomocą funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej, Służby Bezpieczeństwa i setek tysięcy mundurowych chciały zdusić coraz silniejszego demokratycznego ducha NSZZ „Solidarność”.
Najtragiczniejszym wydarzeniem tamtych dni pozostaje pacyfikacja strajkujących w kopalni „Wujek” górników (9 zginęło, 23 zostało rannych). Dokładna liczba ofiar stanu wojennego w Polsce pozostaje nieznana.
Wiesław Generalczyk – redaktor naczelny „Poradnika Handlowca – w tamtych czasach działał w opozycji antykomunistycznej.
Oprac. redakcja
Foto. PAP