Dżenneta Bogdanowicz, która w swojej Tatarskiej Jurcie w Kruszynianach gościła księcia Karola. W “Rzeczpospolitej” w rozmowie z Waldemarem Suliszem, dziennikarzem „Dziennika Wschodniego”, prezesem stowarzyszenia Kresowa Akademia Smaku zdradza detale wizyty.
Jak doszło do tej wizyty? W listopadzie ub.r. roku Dżenneta Bogdanowicz dowiedziała się, że na Podlasie ma przyjechać ktoś wyjątkowy. W styczniu dostała telefon, że pojawi się u niej grupa osób biorąca udział w przygotowaniach wizyty. Przedstawiciele ambasady brytyjskiej i reprezentanci królewskiego dworu dokładnie obejrzeli dom i okolicę, pytali o kuchnię, próbowali tatarskich potraw. Przygotowania do poczęstunku rozpoczęły się dnia poprzedniego. Książę Karol wraz z 30-osobową grupą towarzyszącą pojawił się w Kruszynianach po godzinie 14.00. Jak wspomina gospodyni, książę był bardzo otwarty i zrelaksowany, żartował, rozmawiał, wypytywał o historię Tatarów. Na stole były pieremiacze (po tatarsku beremecz) – pierogi z mięsem wołowym zapiekane w głębokim tłuszczu, cebulniki, pierożki z mięsem wołowym, baranim lub gęsim z drobno posiekaną cebulką, pieczone w piekarniku, kibiny, jeczpomaki, samsa.
Na deser podano ciasto zwane listkowcem, wałkowane na cieniutkie listki z dodatkiem maku i sera, tatarskie drożdżówki z cynamonem, małe ciasteczka czak czak z miodem. Do tego sytę – napój z wody, miodu i cytryny. Kawę po tatarsku z kardamonem i cynamonem. I herbatę po tatarsku, z miętą i cytryną.
Kruszyniany zostały wybrane ze względu na zabytkowy meczet, a także możliwość przygotowania poczęstunku złożonego z dań tradycyjnej kuchni tatarskiej.
(Źródło: Rzeczpospolita)