O tym, że przedsiębiorcy – zwłaszcza ci z branży gastronomicznej, hotelowej i narciarskiej – są na skraju wydolności lub wręcz bankructwa i zamierzają się otworzyć, początkowo najgłośniej było w Karpaczu i na Podhalu. Ale po tym, jak rząd nie zdecydował się na poluzowanie restrykcji, a ogłosił ich przedłużenie do końca stycznia, akcja się zdecydowanie rozkręciła. W minionym tygodniu praktycznie codziennie pojawiały się kolejne komunikaty restauracji i innych obiektów o tym, że zaproszą do siebie klientów mimo zakazu.
– To będzie efekt kuli śniegowej – mówiła w sobotę prezes Tatrzańskiej Izby Gospodarczej Agata Wojtowicz. – Desperacja społeczeństwa narasta, ponieważ nie widać wyjścia z tej sytuacji. Nie ma żadnej jasnej deklaracji rządowej, kiedy te obostrzenia się skończą i są niekonsekwentnie przedłużane. Przedsiębiorcy przestali już wierzyć w zapowiedzi rządu, bo mieli nadzieję na odblokowanie gospodarki po 17 stycznia – tłumaczyła Wojtowicz.
Po kontrolach sanitarnych lokali gastronomicznych pojawiły się pierwsze wnioski skierowane do sądu.
– Po kontroli sanitarnej, wobec dwóch właścicieli lokali gastronomicznych w Łodzi będą skierowane wnioski do sądu. Złamano przepisy obowiązujące w związku z pandemią. W restauracjach byli goście i jedli zakupione na miejscu dania – podała w niedzielę podkom. Aneta Sobieraj z łódzkiej policji. Inspektorzy sanitarni podczas kontroli, w drodze decyzji administracyjnej, mogą nałożyć karę do 30 tysięcy złotych – przypomniała.
Katowiccy policjanci, wspólnie z przedstawicielami Państwowej Inspekcji Sanitarnej, podjęli interwencję w restauracji, w której pomimo obowiązujący obostrzeń, przyjmowani byli klienci. W trakcie kontroli, w lokalu gastronomicznym znajdowało się kilkunastu klientów, którzy na miejscu konsumowali zakupione w restauracji posiłki. Za popełnione przez właściciela lokalu wykroczenie, zostanie skierowany wniosek o ukaranie do sądu.
źródło: PAP
oprac. red.
fot. slaska.policja.gov.pl