W Holandii i Wielkiej Brytanii widać wyraźny trend antyimigrancki – informuje Dziennik Gazeta Prawna. Jego ofiarami padają pracujący tam za niskie stawki Polacy.
Na 9 września br. holenderskie ministerstwo pracy i polityki społecznej planuje szczyt w sprawie migrujących po pracę obywateli państw postkomunistycznych. Szczególnie holenderski wicepremier Lodewijk Asscher nie jest przychylny Polakom i szuka furtki, by legalnie uniemożliwić obcokrajowcom pracę w Holandii. Skrajne ugrupowanie – Partia na rzecz Wolności (PVV) chce wprowadzenia zakazu osiedlania się m.in. Polaków w Hadze, ponieważ odbierają oni pracę Holendrom.
Jak wynika z danych resortu Asschera, nasi rodacy stanowią 28% ogółu obywateli UE pracujących w Niderlandach. Drugą grupą są Niemcy 23%, oni jednak nie wywołują żadnych negatywnych emocji.
Holandia nie jest jedynym nieprzychylnym Polakom krajem. Dwa tygodnie temu do mediów przeciekło wystąpienie ministra ds. imigracji w laburzystowskim gabinecie cieni Chrisa Bryanta, w którym potępił dwie brytyjskie sieci handlowe – Tesco i Next – za przyjęcie do pracy 800 wyłącznie polskich pracowników. Firmy tłumaczyły, że zatrudniono Polaków, bo agencje pracy tymczasowej nie mogły znaleźć tylu chętnych Brytyjczyków.
Zatrudnianie imigranckich, niewykwalifikowanych robotników stało się w Wielkiej Brytanii wrażliwym tematem, szczególnie dlatego że od 2010 r. pensje brytyjskich pracowników zmalały o 5,5%. Oliwy do ognia dolewają dyskryminujące Brytyjczyków ogłoszenia pracy wyłącznie w języku polskim. Prawda jest taka, że Polak jest w stanie zaakceptować niższe wynagrodzenie niż Brytyjczyk, przez co jest bardziej konkurencyjny.
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna