Gdańscy restauratorzy narzekają na brak klientów i zamykają kolejne lokale. Zdaniem Macieja Nowaka, dziennikarza i krytyka kulinarnego, przyczyna tkwi w nieodpowiedniej strategii marketingowej.
Lokale zamiast na turystów powinni nastawiać się na miejscową klientelę. Turysta to klient niepewny i niewierny. Przyjdzie raz, dwa i wyjedzie. W wywiadzie, w lokalnym wydaniu Gazety Wyborczej (Trójmiasto) podkreśla, że turystyka nie generuje poważnego ruchu w gastronomii, bo sezon trwa tylko 3 miesiące. Obroty knajp są w tym czasie wprawdzie spore, bo umożliwiają zarobić na dużą część roku, jednak nie zawsze na cały. Jego zdaniem, restauratorom i władzom brakuje pomysłu, troski, myślenia o kliencie miejscowym, całorocznym. Jedną z jego propozycji są zniżki podatkowe w obszarze, w którym miasto preferowałoby gastronomię. Jak argumentuje, w miastach hanzeatyckich wprowadzono podatek od szerokości fasady, którą zajmuje konkretne miejsce i to sprzyjało koncentracji. Tymczasem w Gdańsku jest odwrotnie. Lokal ma na przykład trzy okna, ale często te dwa należą do zaplecza. Uważa również, że na kulinarnej mapie miasta przydałoby się trochę swieżości, którą mogłyby wnieść nowe koncepty, np. wine bary, sushi bary, inwestorzy z zewnątrz typu restuaracje sieciowe Magdy Gessler lub Chłopskie Jadło.
(Źródło: Gazeta Wyborcza Trójmiasto)