Dariusz Struciński o 15. L’art de la cuisine Martell

Wydarzenia

Dariusz Struciński o 15. L’art de la cuisine Martell

13 lutego 2017

Jacek Krawczyk: Darku, jak co roku spotykamy się przed jedną z najważniejszych imprez branżowych w tym kraju, czyli przed kulinarnym Martellem, który w tym roku odbędzie się po raz piętnasty. Czy masz już pomysł jak ta rocznica będzie obchodzona podczas tego wydarzenia?
 
Dariusz Struciński: No tak 15. edycja L’art de la cuisine Martell to z pewnością znacząca okazja, żeby przeprowadzić jubileuszowy konkurs. Zbiega się to również z tym, że po raz dziesiąty w Zamku Ryn ja i Łukasz Kundzicz, będziemy organizatorami konkursu L’art de la cuisine Martell. Pięć poprzednich edycji było w różnych miejscach w Polsce, natomiast od dziesięciu lat marka Martell organizuje ten konkurs na Zamku w Rynie. Na razie nie chciałbym zdradzać szczegółów, gdyż spotykamy się w takim okresie, kiedy bardzo mocno i intensywnie pracujemy nad koncepcją tego wydarzenia. Mogę zapewnić, że można spodziewać się wielu ciekawych wydarzeń towarzyszących konkursowi.
 
J.K.: Jest wiele podobnych imprez w kraju, różnych konkursów, których w ciągu roku, jak wiemy, jest kilkanaście. Nie mniej jednak zawsze ludzie mówią o Martellu. Gdy spotykamy się z Twoimi znajomymi z branży po nowym roku, to zawsze umawiamy się, że widzimy się na Martellu. O Martellu się mówi, o Martellu się pisze, czyli jest to na pewno wielkie wydarzenie i jak myślisz z perspektywy tych piętnastu lat, a Twoich dziesięciu, dlaczego ten konkurs jest na tyle wyjątkowy, że tak zapada w pamięć i w branży gastronomicznej i firm, które są partnerami tego wydarzenia?
 
D.S.: Często jestem o to pytany i odpowiedź zawsze jest taka sama. Martell ma swoją niepowtarzalną atmosferę. Nie chodzi tu tylko o perfekcyjną organizację konkursu, autorytety kulinarne, które angażujemy do jury i całą tę otoczkę, która jest wokół konkursu. Ten konkurs tworzą ludzie i dla ludzi jest on organizowany. Aby to wydarzenie miało taką renomę, taką rangę i co roku cieszyło się taką estymą i szacunkiem potrzeba jest wielu czynników. Mam świadomość, jak wiele pozytywnych, ciepłych słów jest kierowane pod adresem tego konkursu. Natomiast zawsze mówię, że głównym celem konkursu jest promocja kuchni polskiej, z racji tego, że konkurs odbywa się w Polsce z udziałem polskich, młodych, bardzo utalentowanych, bardzo ambitnych, młodych ludzi. Selekcja jest naprawdę trudna. Już na tym pierwszym etapie, gdy dostajemy całe mnóstwo zgłoszeń, ciężko jest nam wybrać te 16 drużyn. A z drugiej strony trudno dostać się na konkurs, gdyż konkurencja jest duża. Dostajemy zgłoszenia od naprawdę wybitnych, utalentowanych młodych ludzi. Poza tym wiadomym jest, że taki konkurs nie odbyłby się bez wsparcia partnerów, mecenasów całego wydarzenia, bo nie ma takiego konkursu i nie ma jeszcze takiego filantropa w Polsce, który wyłożyłby dosyć dużą sumę, tylko po to, żeby młodzi ludzie mogli się ze sobą spotkać. Mam wrażenie, że wielu osobom podobnie jak prezesowi Andrzejowi Dowgiałło leży na sercu to, żeby ta polska gastronomia się rozwijała. To on dziesięć lat temu wierzył w to, że ten konkurs przyjmie się na zamku w Rynie, że jego kolejne edycje będą z roku na rok lepsze, z roku na rok bardziej okazałe i to on podjął taką decyzję, że marka Martell zagościła na dziesięć lat na Zamku w Rynie. Również wielu prezesów firm czy osób decyzyjnych w firmach traktuje udział w tym konkursie, jako wsparcie dla tych młodych ludzi, którzy poświęcają swój czas, swoje zaangażowanie, po to żeby móc stanąć razem, rywalizować, sprawdzić się na tle innych, osiągnąć jakiś sukces, bo powszechnie mówi się w Polsce, że wygrać Martella, to jest coś.
 
J.K.: A propos wygrać Martella to jest coś, dzisiaj jak patrzymy przez pryzmat karier pewnych szefów kuchni, którzy są na topie, można w ich CV znaleźć tytuł zwycięzcy kulinarnego Martella. Możemy powiedzieć śmiało, że prestiż tego konkursu i cała rywalizacja daje temu młodemu człowiekowi większe możliwości, może lepszy start u przyszłego pracodawcy, ma wpływ na rozwój kariery. Jak to widzisz z perspektywy tych wszystkich konkursów? No i pochwal się tymi nazwiskami, które wiemy, że ogrywają czołowe role w polskiej gastronomii?
 
D.S.: Nie mnie to oceniać, czy wygranie Martella powoduje, że twój start w dorosłe zawodowe życie jest łatwiejszy, natomiast jak obserwuję branżę, cały rynek gastronomiczny i obserwuję to co się dzieje, gdzie laureaci Martella, bo nie ukrywam, że dosyć pilnie śledzę i z sympatią spoglądam na karierę tych młodych ludzi, którzy dzisiaj naprawdę zajmują ważne stanowiska, to wielu kolegom się naprawdę udało. Chociażby jeden z pierwszych laureatów Paweł Oszczyk. Bardzo znane nazwisko, dla wielu mentor, nauczyciel, instruktor czy przewodnik w kulinarnym zawodzie. A z tych młodszych Ernest Jagodziński, Witek Iwański, Łukasz Pielak to dzisiaj osoby, które tak naprawdę śmiało można powiedzieć, że w tym zawodzie im się powiodło. Dawid Szkudlarek, który po wygraniu Martella wygrał Top Chef’a. Jest wiele nazwisk w tych 15 edycjach, które naprawdę wygrywając Martella, czy plasując się na przysłowiowym pudle, naprawdę daleko zaszły i dzisiaj wiele znaczą w branży. 
 
J.K.: No cały ten konkurs oczywiście nie odbyłby się bez głównego mecenasa tego wydarzenia, czyli koniaku Martell.
 
D.S.: No tak, słowo mecenas jest tu chyba najlepszym określeniem, bo to nie tylko kwestia finansowa, to nie tylko pieniądze wyłożone na sam konkurs i jego organizację. Od piętnastu lat jedna firma angażuje się w konkurs, wspierając poniekąd rozwój tych wszystkich młodych adeptów sztuki kulinarnej. To konkursy i rywalizacja napędzają tych młodych ludzi do dalszego działania, poznawania, uczenia się. Takie konkursy jak Martell dają im możliwość sprawdzenia się, skonfrontowania swoich umiejętności. Poza tym nie ma chyba drugiego takiego konkursu z takim stażem na polskim rynku konkursów kulinarnych, który by nieprzerwanie od piętnastu lat był firmowany jedną nazwą, jedną marką.  
 
J.K.: Nie ukrywam, że jestem zaskoczony tematem przewodnim tegorocznego Martella, bo po wołowinie, jagnięcinie, drobiu, można by się spodziewać ryby i to nie jest zaskakujące, ale kulbin to dla wielu chyba gatunek ryby mało znany. Dlaczego akurat kulbin? No i przy okazji nowy partner w konkursie Martella, czyli sponsor strategiczny firma Selgros?
 
D.S.: To też jest wpisane w tradycję Martella, że tym składnikiem głównym, do którego dobierany jest koniak to produkt nietuzinkowy, szlachetny, wyjątkowy, który chcemy przybliżyć kucharzom, oraz szerszej grupie ludzi poprzez szefów kuchni. Tak to było z kurczakiem kukurydzianym, trocią wędrowną, królikiem i innymi produktami, które do tej pory pojawiły się na konkursie. Wydaje mi się, że to dobra droga do tego, by taki nowy produkt pokazać w Polsce. Kulbin jest rybą mniej znaną, ale bardzo szlachetną i doskonałej jakości a tegoroczny partner strategiczny, którym jest firma Selgros gwarantuje świeżość tego produktu i pewność, że ryba zamówiona w poniedziałek, w piątek będzie już w Polsce prosto z morza. Po 24 godzinach dotrze z Bremerhaven do Zamku Ryn, ale nie tylko tam, dotrze również do każdej hali Selgros w Polsce. Zawsze staramy się by ten główny produkt był naprawdę wyjątkowy, by był dobrym towarzystwem do szlachetnego koniaku Martell. 
 
J.K.: Poprzeczka zawieszona wysoko. Przyznasz, że kulbin może być sporym wyzwaniem dla młodych adeptów sztuki kulinarnej.
 
D.S.: Z pewnością kulbin nie jest tak znany jak łosoś czy troć, ale też nie pojawił się wczoraj na naszym rynku. To, że poprzeczka jest zawieszona wysoko, że nie będzie łatwo, to w tym konkursie jest pewne. Wszystkie produkty, które proponujemy do zestawienia z koniakiem, nie są takie wprost oczywiste i łatwe. Ale na tym właśnie nam zależy, żeby uczestnicy konkursu uruchomili swoją wyobraźnię kulinarną. Zastanowili się jakich dodatków użyć do ryby by idealnie współgrały z aromatami koniaku. Poza tym kolejną trudnością jest konkurencja techniczna, która pokazuje jak dobrze nasi kucharze opanowali różne techniki, w tym przypadku będzie to rozbiór ryby – filetowanie. Coś co wydawałoby się banalnie proste, co w zasadzie jest podstawą do pracy w kuchni, nie do końca udaje się wszystkim uczestnikom. Chociaż z roku na rok z tym poziomem technicznym też jest lepiej.
 
J.K.: Jako szef z dużym doświadczeniem w pracy kucharza, miałbyś jakieś wskazówki dla tych młodych ludzi, jeśli chodzi o kulbina?
 
D.S.: Przede wszystkim trening czyni mistrza. Trening, który pozwoli przeanalizować wszystkie za i przeciw. Dlaczego kulbin z tym koniakiem a nie z innym, bo są trzy do wyboru. Zalecałbym skoncentrowanie się na smaku i technikach, które zostaną użyte i poprzedzenie tego wieloma próbami. Na ten konkurs nie trafiają przypadkowe osoby. Wszyscy, którzy tutaj przyjadą, te szesnaście drużyn już są w jakimś sensie wygrane, bo przeszły selekcję z pięćdziesięciu, sześćdziesięciu drużyn. Tak naprawdę wygrywa zazwyczaj drużyna, która popełni najmniej kulinarnych błędów w trakcie konkursu. 
 
J.K.: L’art de la cuisine Martell to wyjątkowy konkurs również ze względu na autorytety kulinarne i znane nazwiska ze świata showbiznesu. Czy w tym roku będzie podobnie, planujecie jakieś niespodzianki?
 
D.S.: Zostawmy jeszcze trochę niepewności, trochę tajemnic. Będziemy je ujawniać sukcesywnie, więc proszę śledzić nasze wszystkie facebookowe aktywności. Tam na pewno dowiecie się Państwo dużo więcej o produkcie głównym, naszych partnerach, uczestnikach konkursu, jurorach i o wielu, wielu atrakcjach które będziemy starali się przygotować na tę 15. edycję. Wierzę, że jak co roku ludzie, którzy przyjadą do zamku Ryn jako osoby wcześniej nie znające się, wyjadą jako wspaniała grupa przyjaciół, bo tak zawsze jest na Martellu.
 
J.K.: Gdzie można zasięgnąć informacji o samym konkursie, regulaminie, arkuszach zgłoszeniowych? Wiemy, że trzeba zgłosić się do 15 lutego, ale gdzie możemy znaleźć te wszystkie informacje?
 
D.S.: Oczywiście są platformy, którymi się komunikujemy. Jest agencja SmartenPR, która od kilku lat pomaga, wspiera i odpowiada za działania komunikacyjne konkursu. We współpracy z mediami branżowymi dba o to by wszystkie informacje były aktualne i ogólnodostępne dla wszystkich zainteresowanych konkursem. Regulaminy i arkusze zgłoszeniowe pojawiły się już na najważniejszych portalach branżowych. Natomiast pewnie do samego dnia konkursu, w wielu branżowych mediach będzie można przeczytać o konkursie, bo jak co roku wiele redakcji objęło patronatem Martella. Dla nas dziennikarze, którzy przyjeżdżają na ten konkurs od wielu, wielu lat, również są doskonałymi partnerami wydarzenia. Są blisko branży, relacjonują to co się dzieje na konkursie, ale też wspólnie uczestniczą w tym co przygotowali sponsorzy. Bardzo aktywnie uczestniczą w przygotowanych dla nich warsztatach, bo sam konkurs to jest składowa całego wydarzenia. Wokół konkursu jeszcze wiele się dzieje. Jest wielka wystawa gastronomiczna, gdzie nasi partnerzy pokazują nowości na dany rok, gdzie pokazują innowacyjne, nowatorskie rozwiązania, gotowe koncepty. Dużo dobrych kulinariów, dużo dobrych produktów. To wszystko w jednym miejscu w Zamku Ryn od 3 do 5 marca.
 
J.K.: Możesz zdradzić jakie w tym roku będą nagrody?
 
D.S.: Mam sporo potwierdzonych nagród. Konkurs L’art de la cuisine Martell w tym roku nominuje zwycięzców do Kulinarnego Pucharu Polski. Ponadto wielcy wygrani pojadą w ciekawe, kulinarne podróże do magicznych miejsc jak gwiazdkowe restauracje, do miejsc, gdzie są przygotowane pracownie technologiczne dla naszych partnerów, chociażby wyjazd, o którym się bardzo dużo mówi do siedziby Convothermu w Bawarii, gdzie w ich centrum rozwoju można poznać budowę pieca, spotkać się z doskonałymi fachowcami i kucharzami. Planowany jest wyjazd do Anglii z firmą Dajar do fabryki porcelany Churchill, wyjazd do gwiazdkowej restauracji z firmą Tork, wyjazd chociażby z brytyjską jagnięciną do Wielkiej Brytanii. Tych atrakcji jest mnóstwo. Nagrodą główną w tym konkursie od zawsze jest puchar przechodni Martell, który przez ostatni rok czasu gościł, stał w zacnym miejscu w hotelu Heron. Po konkursie być może zmieni swoje miejsce i po raz jedenasty powędruje ze zwycięską drużyną do innego hotelu czy restauracji, gdzie będzie przynosił chlubę i zaszczyt. 
 
J.K.: Czyli widzimy się w Rynie już 3 marca? 
 
D.S.: Dla uczestników 3-5 marca to daty na pewno znaczące i zapisane w kalendarzu. Dla odwiedzających 4 marca sobota od godziny 9:00 do godziny 16:00 w Zamku Ryn, gdzie będą działy się cuda.
 
J.K.: Do zobaczenia.
 
D.S.: Serdecznie wszystkich zapraszam. Do zobaczenia.
 
 
Smarten PR – Biuro Prasowe Konkursu  L’art de la cuisine Martell
fot. Wiktor Zdrojewski