Do połowy kwietnia b.r. można było mówić o spadkach do 35%, w zależności od rejonu oraz firmy. Część mniejszych cateringów, które były na granicy rentowności przed wybuchem pandemii, zmuszona była się zamknąć. Konsumenci odczuwali niepewność związaną z ryzykiem utraty etatu i rezygnowali z jednorazowych, dużych wydatków. Zmienił się również model pracy z biurowej na zdalną. Ze względu na obostrzenia i zakaz wychodzenia konsumenci w większości przebywali w domu, mieli więc więcej czasu na gotowanie. Część ludzi wyjechała do swoich domów rodzinnych i przestała zamawiać gotowe pakiety żywieniowe. Te i inne fakty znacznie przyczyniły się do opisywanych spadków zamówień.
Prawie połowa cateringów dietetycznych od marca 2020 r. przeprowadziła redukcje pracowników.
– Pomimo strat spowodowanych obecnością COVID-19, mamy wciąż realną perspektywę potrojenia obrotów do końca bieżącego roku. Szczyt wzrostu jeszcze daleko przed nami, ponieważ największe przychody mogą przyjść w okolicy 2025 r. – szacuje Bartłomiej Foszer, założyciel Pomelo, jednego z pierwszych cateringów dietetycznych w Polsce.
Na początku roku 2020 ok. 600 podmiotów realizowało usługi cateringu dietetycznego na terenie całej Polski. Aż 70% tych firm realizuje nie więcej niż 100 dostaw dziennie. Rosnąca popularność diet pudełkowych idzie niewątpliwie w parze z rosnącą edukacją konsumentów w zakresie żywienia. Obserwujemy silny trend konsumencki dotyczący zdrowego stylu życia oraz pełnowartościowego odżywiania się, bierzemy pod lupę choroby cywilizacyjne i ich restrykcje oraz wzrastającą aktywność społeczeństwa.
W okresie letnim wiele zachowań konsumenckich wróciło do normy. Wychodzimy z domu, ćwiczymy, staramy się zdrowo odżywiać, aby wzmocnić odporność organizmu. Stąd przychody firm cateringowych zaczęły znowu rosnąć. Na przykład pomimo COVID-19 firma Pomelo zanotowała dwukrotny wzrost obrotów w okresie letnim, w stosunku do roku ubiegłego, co jest bardzo dobrą oznaką odmrażania się polskiej gospodarki.
Nie da się nie myśleć o tym, jak zachowa się wirus jesienią. Poważni gracze na rynku monitorują na bieżąco sytuację w kontekście rosnącej liczby zakażeń i kolejnego lockdownu, aby móc reagować na bieżąco, wprowadzić odpowiednie zabezpieczenia i wyjść naprzeciw oczekiwaniom klientów. Choć ponowne zamknięcie mogłoby okazać się dla mniejszych i średnich firm zabójcze.
– Cała branża diet pudełkowych prawdopodobnie nie wytrzyma drugiego lockdownu. Już pierwsza fala spowodowała, że wiele mniejszych cateringów zamknęło się – podsumowuje Bartłomiej Foszer, założyciel cateringu Pomelo. I dodaje: Planujemy utrzymanie dotychczasowych procedur bezpieczeństwa, a nawet ich wzmocnienie. Od początku staramy się być o krok naprzód w stosunku do nakładanych obostrzeń rządowych. Pracujemy zmianowo, codziennie kontrolujemy temperaturę ciała osób pracujących przy produkcji, regularnie dezynfekujemy sprzęty i często dotykane przedmioty. Zorganizowaliśmy transport wszystkim pracownikom, aby nie musieli korzystać z transportu publicznego. Ci którzy mogli, pracowali z domu. Wszelkie płatności w firmie są dokonywane elektronicznie, nasze posiłki są dostarczane bezkontaktowo, ograniczyliśmy kontakt z kurierami, odbierają je od nas ze specjalnie do tego przeznaczonych pomieszczeń, wszyscy pracownicy dostali od firmy zestaw personalnie dopasowanych witamin i minerałów, aby zwiększyć ich odporność.
Według danych i wytycznych WHO na całym świecie nie został jeszcze odnotowany przypadek zarażenia wirusem przez żywność i jedzenie dostarczane w pudełkach to bezpieczna forma żywienia w dobie pandemii: nie wymaga robienia zakupów, nie musimy więc narażać się na ryzyko zarażenia w komunikacji lub sklepie, dostawa również jest bezkontaktowa. Klienci mają zapewnione odpowiednio zbilansowane posiłki, które w ogromnej mierze wpływają na rozwój odporności i utrzymanie zdrowia.
fot. Pomelo Catering
oprac. HH