Większość hoteli zdecydowała się zamknąć działalność w najbliższych tygodniach z powodów bezpieczeństwa, jak i po prostu ze względu na brak gości. Przy czym, właścicielom apartamentów na wynajem krótkoterminowy, czy restauratorom i placówkom gastronomicznym przyszedł z pomocą rząd poprzez wydanie oficjalnych zakazów. Pomimo braku codziennej działalności operacyjnej, wiele obiektów skupia się dziś na obsłudze rezerwacji i dokonywaniu w nich zmian oraz podtrzymaniu relacji z klientami, by móc sprawnie wrócić do ich obsługi po odwołaniu zagrożenia epidemiologicznego. Restauracje i inne punkty gastronomiczne wydają natomiast posiłki na wynos lub realizują zamówienia z dostawą, starając się w ten sposób zarabiać na swoje utrzymanie.
Kluczem do minimalizacji strat w najbliższych tygodniach czy miesiącach może okazać się wcześniejsze dobre zarządzanie obiektem poprzez utrzymywanie zdrowej rentowności usług i przepływów pieniężnych, odkładanie środków na fundusz remontowy, inwestycyjny itp., które nie tylko pozwalają stworzyć poduszkę finansową w trudnej chwili, ale również wskazują, że właściciel czy zarządzający obiektem działa nie tylko w płaskim horyzoncie, ale myśli perspektywicznie. Obawiam się jednak, że wiele obiektów, nie tylko tych mniejszych, zlokalizowanych na rynkach regionalnych, które nie były wystarczająco dobrze zarządzane, nie generowały co roku odpowiedniej ilości środków i walczyły o przetrwanie w normalnych warunkach w sytuacji kryzysowej będzie zmuszonych do zakończenia działalności. Mam na myśli przede wszystkim takie placówki, dla których na przykład wyzwaniem była już niesprzyjająca wypoczynkowi pogoda w sezonach, nie mówiąc już o poważniejszych utrudnieniach w działalności.
Z aktualnych rozmów i naszej pracy przy różnego rodzaju projektach wynika, że podstawowym problemem większości przedsiębiorców działających w hotelarstwie jest brak zrozumienia specyfiki tej branży i jej złożoności. Niezależnie od tego, czy mówimy o dużych obiektach miejskich, pensjonatach w regionach, czy jednostkach oferujących wynajem krótkoterminowy możemy wskazać te same braki. Przede wszystkim brakuje realnych biznesplanów, podejścia analitycznego i krytycznego do planowania, zrozumienia rynku, trendów i otoczenia konkurencyjnego, czy nawet elementarnej wiedzy, jak obliczyć rentowność produktu, usługi albo przedsięwzięcia. To wszystko sprawia, że w niesprzyjającej sytuacji, nie wspominając już o epidemii, wiele obiektów szybko ląduje pod tzw. kreską. Dlatego ważne jest, żeby każdą inwestycję dobrze zaplanować, a jeśli inwestorowi brakuje doświadczenia w branży powinien skorzystać z pomocy specjalistów, którzy posiadają odpowiednia wiedzę i mogą ją przekazać. W przypadku funkcjonujących obiektów warto natomiast zdecydować się na audyt strategiczny i operacyjny.
Z naszych informacji, zebranych na podstawie prowadzonych dyskusji i analiz wynika jednak, że jeśli uda się opanować sytuację do końca kwietnia, czy do połowy maja i zostaną zniesione ograniczenia jest szansa, że w czasie wakacji obiektom hotelowym uda się zarobić na bieżącą działalność. Przy czym, celowo nie używam tu stwierdzenia „odrobić straty”, ponieważ produkt hotelowy, jak i gastronomiczny określa się często angielskim „perishable goods” – niemożliwe jest (bez strat) odłożenie w czasie użytkowania produktu. Oznacza to, że nie sprzedany dzisiaj pokój raczej nie zarobi jutro dwukrotnie więcej, aby pokryć stratę.
U doświadczonych inwestorów można zauważyć dziś dwa podejścia. Pierwsze to spowolnienie procesów na pewien okres, do momentu kiedy będzie można ocenić, jak wygląda rynek i jego perspektywy po kilku najbliższych tygodniach. Drugie to oczekiwanie przez potencjalnych inwestorów z innych sektorów na możliwość dokonywania oportunistycznych zakupów, związanych z brakiem płynności obiektów lub też chęcią upłynnienia aktywów hotelowych przez właścicieli.
Wśród dzierżawców hotelowych widać pierwsze oznaki potencjalnych kłopotów. Brak zainteresowania lub odkładanie w czasie decyzji o wdrażaniu nowych projektów. Zdarza się, że niektórzy mówią wprost – nie będziemy już oferować dzierżaw w nie dającej się przewidzieć przyszłości ze względu na ryzyko finansowe.
Największy kłopot z klientami mogą mieć apartamenty serwisowane, czy lokale na wynajem krótkoterminowy, ponieważ poprzednie sytuacje kryzysowe pokazywały, że w niepewnych czasach podróżujący szukają możliwie najbezpieczniejszych przystani, jakimi są hotele działające pod uznanymi markami. W takich obiektach obłożenie i przychody także spadną, ale proporcjonalnie nie w tak dużym stopniu, jak w mniejszych placówkach noclegowych. Firmy nie będą również raczej wysyłać pracowników w podróże służbowe do obiektów oficjalnie nieskategoryzowanych ze względu na bezpieczeństwo.
Czy czeka nas więc załamanie rynku dzierżawy hotelowej lub wynajmu krótkoterminowego? W obecnej chwili jakakolwiek prognoza to wróżenie z fusów. Z przewidywaniami tego typu musimy jeszcze zaczekać. Wszystko zależy od tego, jak długo potrwa obecna sytuacja, jakie obostrzenia i zmiany przepisów ona przyniesie, kiedy zostaną otwarte granice i zniesiony zakaz lotów. I jak duża będzie skala przetasowań na rynku. W tym, wyjątkowym czasie chcemy nadal wspierać branżę hotelową i inwestycyjną na wszystkich płaszczyznach i służyć pomocą.
Autor: Andrzej Szymczyk, Associate Director Hospitality Department w Walter Herz