Znajdujemy się w sąsiedztwie sopockiej mariny i pomyśleliśmy, żeby dostarczać także posiłki właścicielom jachtów i innych jednostek pływających. Chcemy tę działalność dalej rozwijać, ponieważ cały czas odczuwamy brak stabilności i pewności, co będzie dalej – stwierdza w rozmowie z „Poradnikiem Restauratora” Artur Moroz, właściciel i szef kuchni restauracji Bulaj w Sopocie.
Przez cały czas kwarantanny walczyliśmy, nie wywiesiliśmy białej flagi, ale wyszliśmy z tego mocno pokaleczeni. Nasz sukces to to, że udało nam się zatrzymać wszystkich pracowników. Wprowadziliśmy dania na wynos, ale nie było łatwo. Nie jesteśmy restauracją, która wcześniej świadczyła tego typu usługę. Pomimo to, że skorzystaliśmy z wszystkich operatorów, którzy dostarczają posiłki na wynos oraz zorganizowaliśmy indywidualne dowozy to nie przynosiło nam to tyle dochodu, żeby utrzymać restaurację. Dlatego postanowiliśmy wykorzystać swoje położenie. Znajdujemy się w parku, w Łazienkach Północnych, w Sopocie. Przygotowaliśmy specjalną ofertę tzw. Park Food. Ten pomysł lepiej się sprawdził niż obiady na wynos. Osoby, które spacerowały kupowały przez specjalnie przygotowane okienko proste, ale bardzo smaczne dania kuchni autorskiej. Serwowaliśmy pyzy z mięsem, burgery rybne oraz takie specjały jak wrap z kaczką czy falafel. Pozwoliło nam to złapać oddech, ale również nie na tyle, aby się z tego utrzymać. Udało nam się uruchomić sklep internetowy pod adresem www.obiaddodomu.com, który oferuje tanie obiady. Uznaliśmy, że jeżeli nam jest źle to takich osób jest więcej, a działamy w sektorze dóbr luksusowych. Spróbowaliśmy to przetłumaczyć na język domowy i tak wycenić obiady, żeby gościom nie opłacało się robić ich w domu. Menu było oparte na naturalnych składnikach, bez środków konserwujących, glutaminianu, ekstraktów, drożdży. W naszym sztandarowym pakiecie oferujemy pięć obiadów za 60 zł. Są to dobrze zbilansowane i pełnowartościowe obiady, które dostarczają wszystkich składników odżywczych, takich jak białka, węglowodany i tłuszcze oraz witaminy. Do tej oferty zaczęliśmy dobudowywać boksy tematyczne, m.in. piknikowy, wegetariański, wegański, a także wprowadziliśmy pozycję pod nazwą jacht box. Być może brzmi ona dziwnie, ale znajdujemy się w sąsiedztwie sopockiej mariny i pomyśleliśmy, żeby dostarczać posiłki właścicielom jachtów i innych jednostek pływających. Chcemy tę działalność dalej rozwijać, ponieważ cały czas odczuwamy brak stabilności i pewności, co będzie dalej. Każde działanie, które próbowaliśmy uruchomić napotykało na różnego rodzaju trudności.
Na dzień dzisiejszy startujemy z innego pułapu. Ludzie się zmienili. Myśleliśmy, że będą spragnieni wyjścia do restauracji, ale pojawiły się różne bariery. Wcześniej byliśmy społeczeństwem mocno konsumpcyjnym, inwestującym w nowe pomysły. Dzisiaj wydaje mi się, że każdy zrozumiał, że jednak płynność finansowa jest uzależniona od posiadania gotówki i należy oszczędzać. Mam też wrażenie, że Polacy przez te dwa miesiące nauczyli się gotować. Kiedyś gotowanie w domu było okazjonalne. A teraz ludzie mają wybór między pójściem do restauracji, gdzie są wprowadzone różnego rodzaju ograniczenia, które niekoniecznie kojarzą się z przyjemnym spędzeniem czasu. Z drugiej strony mogą przyrządzić smaczną potrawą w domu za niższą cenę, poprawić sobie humor i zjeść w komfortowych warunkach, gdzie nikt im nie mówi jak usiąść przy stoliku. Skończyły się także spotkania biznesowe, imprezy firmowe. Pozostał strach przed wyjściem na zewnątrz i trudne do zaakceptowania regulacje. Jest kilka czynników, które w tych nowych realiach absolutnie nie pomagają.
Dostosowaliśmy się do wszystkich wymogów, które zostały zalecone. Gości w restauracji jest znacznie mniej. Jest jeszcze daleko do tego, aby powiedzieć, że coś wróciło do normalności. Na dzień dzisiejszy nie zrezygnowaliśmy z niczego, co zbudowaliśmy, ponieważ wciąż nie wiemy jak sytuacja się potoczy. Nie zapominamy, że wciąż jesteśmy w okresie pandemii.
Artur Moroz
szef kuchni restauracji Bulaj w Sopocie
fot. archiwum www.bulaj.pl