Jest to niezmiernie trudny czas dla nas. To, że restauracje się otwierają, to nie znaczy, że nagle wszyscy goście do nich wrócą – stwierdza w rozmowie z „Poradnikiem Restauratora” Andrzej Polan, właściciel i szef kuchni restauracji Polana Smaków w Warszawie.
Polacy są wystraszeni i zmęczeni całą tą sytuacją. A wytyczne, jakie nam rząd sprawił bardzo ograniczają ilość miejsc w lokalu. Obawiam się, że nie dam rady. Największym dla mnie dramatem będzie to, jak miejsce, które otworzyłem rok temu będę zmuszony pożegnać i odejść. Nie ma dla nas żadnej pomocy i to jest najgorsze.
W okresie kwarantanny lokalu całkowicie nie zamknąłem. Przygotowywaliśmy specjalne dania na wynos, bo potrawy z menu restauracji nie zawsze sprawdzają się w tej ofercie. Dlatego poszliśmy w nieskomplikowaną, niewyszukaną, ale bardzo smaczną kuchnię domową np. pyzy, knedle, krokiety, zimne nóżki, galantyny, pierogi. Cała akcja nazywała się „Obiad do domu”. To nie była stała karta, w każdym tygodniu pojawiały się nowe propozycje, zarówno dań mącznych, jak i mięsnych czy zup. Samodzielnie organizowaliśmy dostawy. Nie korzystaliśmy z portali ze względu na bardzo wysokie ceny. Nie było dużego zainteresowania, ale podjęliśmy to działanie, aby pokazać, że się nie poddajemy.
Byliśmy jedną z pierwszych restauracji w Polsce, która się zamknęła. Nie wszyscy to rozumieli. Uczyniłem to, ponieważ pracują u mnie młodzi ludzie spoza Warszawy, którzy mają rodziny i obawiałem się, że mogą nie móc do nich wrócić. W momencie, kiedy ogłoszono, że restauracje się otwierają i ludzie poszli do pracy skończyło się zainteresowanie ofertą na wynos.