Sławomir Hahn: Po prostu daję z siebie wszystko

Wydarzenia

Sławomir Hahn: Po prostu daję z siebie wszystko

19 kwietnia 2018

Rozmowa z Sławomirem Hahn, szefem kuchni w restauracji L’Entre Villes w Sopocie w związku z eventem Bartczak vs. Hahn w ramach Kitchen Art With The Greatest.

Jest Pan bardzo zapracowanym szefem. Pracuje Pan podobno non stop.

Praca w gastronomii nie zaczyna się i nie kończy z godziną otwarcia i zamknięcia. Nawet gdy mam wolny dzień odbieram liczne telefony i wspieram zespół. Pracuję tyle ile wymaga tego sytuacja w restauracji. Pilnuję, aby wszystko co wychodzi spod naszych rąk było na jak najwyższym poziomie. Chyba właśnie dlatego jestem częściej w pracy niż w domu. Ten zawód daje dużo satysfakcji. Ja po prostu kocham to co robię, ale nie ukrywam, że nierzadko muszę poświęcać swój czas prywatny.

Czy w dzisiejszych czasach trudno jest prowadzić zespół? Czy z biegiem lat zauważa Pan różnice?

Nie wiem czy trudniej. Na pewno inaczej. To co za zauważam i co mnie osobiście boli to fakt, że młodzi kucharze w dzisiejszych czasach chcą bardzo szybko osiągać wielkie sukcesy. Niestety zapominają o tym, że do wszystkiego trzeba dojść solidną, ciężką pracą popartą kształceniem. Wiąże się to czasami ze schowaniem dumy w kieszeń. Trzeba nauczyć się pokory, a w dzisiejszych czasach nie jest to takie proste.

Co radzi Pan osobie, która stawia swoje pierwsze kroki w gastronomii?

Pokora, pokora i jeszcze raz pokora. Poza tym nauka, eksperymentowanie i motywacja.

Co raz więcej eventów, co raz więcej pracy i sezon. Jak udaje się Panu to wszystko zgrać?

Zgrany zespół na którym mogę polegać to klucz do sukcesu. Współpracuję z ludźmi, którzy wiedzą co robią i są najlepsi w swoim fachu. Dobre zarządzanie czasem i zgrany team ułatwia organizację pracy. Mimo, że jest jej bardzo dużo, dajemy radę.

Z Wojciechem Bartczakiem pracuje Pan już kolejny rok. Przed Wami kolejny event. Rozumiem, że współpraca Wam się układa. Czy zdarza się, że dochodzi do spięć? Reprezentujecie chyba dwa różne style?

Nasza współpraca układa się bardzo dobrze. Poznaliśmy siebie i swoje style pracy. Jak w każdym zespole dochodzi do spięć, do różnicy zdań lub sposobu pracy, ale trzeba rozmawiać i dochodzić do porozumienia.

Co ceni Pan w młodych ludziach chcących próbować swoich sił w gastronomii?

Co cenię? Podoba mi się to, że młodzi ludzie są ambitni i chłonni wiedzy, ale jednocześnie nastawieni na szybkie osiąganie sukcesu. Czasami nie zdają sobie sprawy, że gastronomia to bardzo ciężka praca, czasem ponad siły: zarówno fizyczne jak i psychiczne. Trzeba umieć podnosić się z porażki i ruszać ze zdwojoną siłą, iść do przodu.

Wojna szefów? Czy to naprawdę będzie bitwa na noże?

Czy to będzie bitwa? Nie wiem. Każdy z nas zaprezentuje się z jak najlepszej strony. Będzie to na pewno dobra zabawa, a trochę rywalizacji nikomu nie zaszkodzi. Przede wszystkim będzie mnóstwo dań na bardzo wysokim poziomie.